poniedziałek, 6 lipca 2009

Work

Praca nie jest wcale tak łatwa, jakby się wydawało. Każdy zobligowany jest do wyciągania stachanowskich norm, a sytuacja na rynku wymaga wciąż coraz większych poświeceń. Kiedy zgrana ekipa dobrze się dogaduje i rozumie, wtedy współpraca przebiega sprawnie i efektywnie. Strony internetowe powstają jedna po drugiej, a każda jest wyjątkowa i oryginalna. To ważne, aby nie czerpać ze schematów, tylko do każdego projektowania podchodzić indywidualnie. Praca i praca, a na przyjemności zostaje godzinka lub dwie późnym wieczorem. Frajda jest....

piątek, 14 listopada 2008

Piątek w agencji interaktywnej

Nadmiar pracy powoduje, że zabieram niedokończone projekty do domu. Osobiście nie miałbym nic przeciwko temu, ale nie żyję w odosobnieniu. Poza tym, agencja interaktywna stawia na pracę wydajną, do której potrzebny jest także czas odpoczynku. Dziś piątek, a projekty i statystyki przed nami. Jak co tydzień będę się wahać, czy wyjść wcześniej i zabrać pracę do domu, czy posiedzieć dwie godziny dłużej i zrobić wszystko do końca. Piątek wieczór w pracy? Hehe, a co...

wtorek, 14 października 2008

Narzędzia pracy

Dostałem wczoraj nowe narzędzia konieczne do pracy. Wczoraj cały wieczór spędziłem na konfiguracji i wprowadzaniu danych. Dziś ciąg dalszy, bo bez przygotowania nie da się normalnie pracować. Jak tak dalej pójdzie, to się tu przeniosę razem z materacem. Już nawet nie wiem, co tu kto robi. Ba, nie widzę nic spoza stosów papierów. Taka mała masakra.

środa, 8 października 2008

Copywriting, czyli pisanie na akord

Przesiaduję często w towarzystwie klientów biznesowych, którzy z większym lub mniejszym skutkiem próbują wbić się w biznes internetowy. Głównie zabiegają o projektowanie sklepów internetowych, ale nie tylko. Sama reklama w Sieci dostrzegana jest jako niezwykle skuteczna. "Nie masz strony, to nie istniejesz" - często słyszę. A później staram się przejść do konkretów i jeśli mogę, służę swoim zdaniem. Tok myślenia przedsiębiorców jest bardzo podobny: robimy stronę ze sklepem, bo będziemy sprzedawać. Musimy zapłącić dużo dużej firmy, żeby później dużo sprzedawać. I zarabiać. A strona ma być duża, kolorowa, efektowna i dynamiczna. Proces projektowania stron tego typu trwa kilka miesięcy od pomysłu do pierwszego kliknięcia w "żywy sklep".
W całym tym biznesie zadziwia mnie, że nikt nie pomyśli o skonstruowaniu dobrych tekstów na stronach, które warte są grube tysiące. Powstała cała grupa zawodowców piszących profesjonalne teksty na zamówienie. Copywritng jest w tej chwili intratnym zajęciem, pomimo bardzo niskich stawek za artykuły. Tymczasem grupy pracowników z działów sprzedaży, marketingu, a nawet zarządy pochylają swe głowy nad grafiką i dyskutują o odcieniu zielonego w tle zdjęcia. A tekst?
Tekst przygotowuje sekretarka w wolnej chwili kopiując parę zdań z Internetu, z dodatkiem kilku innych od siebie. Tak jakby to było naklejenie znaczka i zaadresowanie koperty. Jedną ręką przy kawie.
A kiedy już tęgie głowy nie mogą znaleźć rozwiązania, dlaczego "sprzedaż nie idzie", musza inwestować w pozycjonowanie, które i tak bez gruntownej przemiany strony większego sensu nie ma. Ale co tam, to tylko takie luźne ga(d)tki.

wtorek, 30 września 2008

Przywileje pracownicze

Szanse na awans ma każdy. Można dostać różnego typu bonusy, czasem podwyżkę (i to nie emeryckie 10zł, tylko konkret), premię, nienormowany czas pracy, lepszy sprzęt czy dobre słowo szefa, które czasem lepiej działa niż dwie stówy. Nie wystarczy jednak siedzieć po 10 godzin w biurze i sortować papiery. Tu liczą się efekty i koncowy rachunek. Jeżeli w godzinę można zarobić sporo dla firmy, tonikt nie każe pozostałe 7 siedzieć bezczynnie przy komputerze. Dobrze byłoby w ciagu tych 7 godzin ubiegać się o kolejny taki rodzynek, ale nikt cudów nie wymaga. Bardzo dobry układ. Dzięki temu, tworzenie stron może sprawiać przyjemność i nie trzeba myśleć o tym, z czego ugotować obiad na dwa dni, bo nie ma kasy na kawałek mięsa. Byłem kiedyś w firmie, w której wysoką produktywność próbowano wymusić, stosując głodowe stawki podstawowe pensji. Byli zawodnicy, którzy nieźle zarabiali, zapieprzając po 12-14 godzin i śrubując normy. Jakość wykonywanych usług była czysto przypadkowa, a nikt nie dbał o utrzymanie klienta, tylko o podpis na fakturze. I do przodu. I więcej. Rotacja wśród pracowników była ogromna. Miesiecznie na dwudziestoosobowy skład, zdarzało się wymienić osiem osób. Czasem brakowało rąk do pracy. Totalny brak koordynacji i niemożność przewidywania wyników na kolejny miesiąc. Ale podobno działało...
Jednak ilość otrzymywanych bonusów jest wprost proporcjonalna do łatowści utraty pracy. Trzeba ją sobie szanować i to - jak się okazuje - na każdym polu. Prywatnym również. Coś za coś.

poniedziałek, 22 września 2008

Mój prywatny długi weekend

To był weekend. W czwartek wyszedłem o dziwo punktualnie z pracy (czyli dobry kwadrans po czwartej) i miałem przed sobą trzy niczym nie zmącone dni. W piątek skoro świt wybrałem się na badanie lekarskie. Okresowy przegląd. Okazało się, że wcale nie jest tak prosto otrzymać zaświadczenie o zdolności do pracy. Wyprawę zacząłem od mojego ośrodka zdrowia, bo mam najbliżej. Niestety, nie było uprawnionego lekarza (w ogóle nie ma), ale medycyna pracy jest tu, tu i tam. Pojechałem więc do pierwszego tu. A tu okazało się, że rejstrować się musę o siódmej rano i we wtorki lub czwartki, a skoro pracuję tam, gdzie pracuję, to i tak automatycznie spadam na koniec kolejki. Okej, pojechałem do drugiego tu. W drugim tu wysłano mnie do kilku specjalistów, badania, wszystko "maniana" i od wtorku. Zacząłem się już zastanawiać, czy oni pracują w poniedziałki i piątki. Pojechałem więc tam, ale pocałowałem tylko klamkę. Ale pod ladą dowiedziałem się, że pani doktor, której nie ma, przyjmuje prywatnie po szesnastej w domu i może wydać papierek na miejscu. Pojechałem, robiąc osiemdziesiąty kilometr na liczniku w miejsce, od którego miałem zacząć. Po kwadransie wyszedłem lżejszy o 25zł, z zaświadczeniem i pouczeniem, co mam zrobić, żeby dożyć czterdziestki. A sobota pełna była sprzątania i nadrabiania zaległości w domu. Masakra. Wieczór już luźny i przyjemny, podobnie jak niedziela.

wtorek, 16 września 2008

Jesienny nastrój

Zrobiło się zimnej. I mokro. Niektórzy narzekają na pogodę i chłód panujący w biurach, ale dla mnie taka pogoda jest wręcz idealna. Nastrojowa muzyka w tle i stonowane tło za oknem. A w nadgarstki bije delikatny strumień ciepłego powietrza z laptopa. Czy można chcieć czegoś więcej? Może kolejnej kawy. Chyba zaraz sobie zrobię. A potem powrót do codziennych spraw. Po szesnastej kolejne półtorej godziny w samochodzie i w domu. Oby zadowolonych klientów przybywało.